wtorek, 21 lipca 2015

PO KILKU DNIACH BYLIŚMY JUŻ INSTRUKTORAMI ANGIELSKICH MYŚLIWCÓW

Zdj. Okolicznościowy napis na kadłubie Hurricana Dywizjonu 303, przedstawiający ilość zestrzelonych niemieckich samolotów w czasie Bitwy o Anglię. 

Już 25 października 1939 r. w Paryżu odbyła się konferencja przedstawicieli lotnictwa Francji, Wielkiej Brytanii i Polski, podczas której zawarto porozumienie w sprawie organizacji Polskich Sił Powietrznych we Francji i Wielkiej Brytanii. Ustalono też, ze spośród 9000 członków polskiego personelu lotniczego, jacy znaleźli się we Francji, Anglia przyjmie 300 lotników oraz 2000 personelu technicznego i pomocniczego.

Jednak dopiero 11 czerwca 1940 r. po długich targach podpisano umowę lotniczą z Wielką Brytanią. Premier Sikorski nie chciał się zgodzić na to, aby polscy lotnicy wstępowali do RAF jako ochotnicy, podporządkowani angielskiemu prawu i przepisom lotniczym. W tym czasie od grudnia 1939 r., do Anglii przybywali polscy lotnicy. Polskie władze domagały się utworzenia z nich dwóch dywizjonów myśliwskich i dwóch bombowych. Jednak natrafiono na duży opór ze strony brytyjskiej. Marszałek lotnictwa i dowódca Fighter Command Dowding stanowczo sprzeciwiał się utworzeniu odrębnych polskich jednostek lotniczych.

Zdj. Piloci i technicy Dywizjonu 303.

W końcu zgodzono się na utworzenie dwóch dywizjonów bombowych, funkcjonujących na zasadach obowiązujących w lotnictwie brytyjskim. Wydatki finansowe miał ponosić rząd polski. Lotnicy mieli składać dwie przysięgi, polską i angielską, podlegać mieli brytyjskiemu prawu. Najbardziej rażącym było ustalenie, że oficerowie mieli być przyjmowania do służby w stopniu podporucznika, a podoficerowie – szeregowca.
Dopiero klęska Francji zmusiła brytyjski Parlament do przyjęcia odpowiedniej ustawy normującej funkcjonowanie na terytorium Wielkiej Brytanii sojuszniczych sił zbrojnych. Choć ustawę uchwalono 22 sierpnia, to wcześniej, 5 sierpnia zawarto nową umowę z rządem polskim dotyczącą organizacji i użycia Polskich Sił Zbrojnych. Ustalono, że Polskie Siły Powietrzne będą częścią składową suwerennych Polskich Sił Zbrojnych, a lotnicy będą składać tylko jedną przysięgę – polską. W sprawie stopni ustanowiono zasadę, że oficerowie wstępowali do służby w stopniach podporuczników, i dopiero po wyznaczeniu na konkretne stanowisko otrzymywali stopnie funkcyjne im przysługujące. Jednak dopiero w marcu 1941 r. zrównano zasady nadawania stopni, posiadane stopnie polskie z angielskimi. Miano zorganizować cztery dywizjony bombowe, dwa myśliwskie ( w dalszej kolejności, kolejne trzy dywizjony myśliwskie). PSP podlegały pod względem organizacji, wyszkolenia i bojowego użycia RAF, Dopiero w kwietniu 1944 r. zmieniono te zapisy i polski personel lotniczy przeszedł całkowicie pod rozkazy polskich władz wojskowych.

Zdj. Wrzesień 1940 r. Odwiedziny króla Anglia Jerzego VI w bazie Northolt. Wymiana uścisku dłoni Króla Jerzego VI z popr. Mirosław Ferić wśród pilotów Dywizjonu 303.

Umowa z 5 sierpnia ustalała także, że koszty związane z utrzymaniem Polskich Sił Zbrojnych będą traktowane, jako pożyczka udzielona Polsce, którą miano spłacić po wojnie. Zatem mieliśmy płacić za stracone w obronie Anglii samoloty, zużyte materiały pędne, za użytkowanie lotnisk, a nawet pomieszczeń służbowych i kwater. Dopiero pod wpływem amerykańskiej pożyczki wojennej „Leand and Tease Act”, która zakładała, że długi za materiały stracone zostaną po wojnie umorzone, a sprzęt zwrócony, Wielka Brytania podpisała podobna umowę z Polską 29 czerwca 1944 r, z mocą wsteczną od 1940 r. Skrzętnie podliczone koszty utrzymania Polskich Sił Powietrznych za okres wojny, służba finansowa RAF wyliczyła na 107 milionów 650 tysięcy funtów szterlingów.


Zdj. Hurrican Dywizjonu 303.

Polskie Siły Powietrzne powołane do życia 22 lutego 1940 r., jak już wspomniano, podlegały organizacyjnie RAF. Funkcjonował Inspektorat PSP podległy Naczelnemu Wodzowi, jednak jego wpływ na funkcjonowanie polskich jednostek lotniczych był problematyczny. Sprawy awansów należały do Naczelnego Wodza, lecz mianowania na wyższe stanowiska już wymagały konsultacji z RAF. Wymiar sprawiedliwości za popełnione przestępstwa należał do sądów brytyjskich, jedynie sprawy mniejszej wagi przekazywano do sądów polskich. Dopiero umowa z 6 kwietnia 1944 r., sądownictwo nad żołnierzami polskimi przekazała do sądów polskich.

Dla przybywających do Wielkiej Brytanii polskich lotników przygotowano ośrodek szkoleniowy w Eastchurch przy ujściu Tamizy. W lutym piloci mający przydziały do powstających dywizjonów zaczęli wyjeżdżać na szkolenie lotnicze. W końcu maja ośrodek szkoleniowy został przeniesiony do Blackpool. Tam też była stacja zborna dla lotników przybywających z pokonanej Francji. W październiku 1940 r. stan PSP wynosił 1526 oficerów oraz 2228 szeregowych. Podczas wojny stale wzrastał, i w maju 1945 r. wynosił 14 351 lotników.
Tekst: Paweł Piotrowski

Zdj. Piloci Dywizjonu 303 w 1940 r., podczas dyżuru bojowego, od lewej: popr. Mirosław Ferić, F/Lt John Kent (Kanadyjczyk), por. Bohdan Grzeszczak, ppor. Jerzy Radomski, por. Jan Zumbach, ppor. Witold Łokuciewski, por. Zdzisław Henneberg, sierż. Jan Rogowski i Eugeniusz Szaposznikow


Read More

wtorek, 14 lipca 2015

GRA DO JEDNEJ BRAMKI

Epopeja lotnicza rozgrywająca się latem i jesienią 1940 r. nad Anglią, przeszła do historii pod angielską nazwą Battle of Britain, w Polsce znaną bardziej jako: Bitwa o Anglię.
Był to punkt zwrotny w II wojnie światowej, po raz pierwszy udało się zatrzymać dotąd niepowstrzymany Wehrmacht, od września 1939 r. kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa. Także dla Nas, Polaków było to ważne zwycięstwo, bowiem mieli w nim znaczący udział polscy żołnierze, piloci polskich dywizjonów myśliwskich i ci, walczący w dywizjonach brytyjskich.

Niemcy począwszy od maja 1940 r. prowadzili ofensywę na zachodzie Europy. Podbili Danię i Norwegię, następnie zaatakowali Belgię i Holandię, i skończyła się „dziwna wojna”, kiedy to naprzeciwko siebie, od końca września 1939 r. staneli żołnierze francuscy i niemieccy i udawali, że walczą. Na pomoc Belgii ruszyło wielkie zgrupowanie wojsk francusko-brytyjskich z północnej Francji. Jednak Niemcy śmiałym manewrem wojsk pancernych odcięli te siły i okrążyli je na pograniczu francusko-belgijskim. Wprawdzie Anglikom udało się ewakuować większość żołnierzy spod Dunkierki, lecz klęska Francji była nieuchronna.

Po kapitulacji Francji i pobiciu jej armii, jak też wojsk brytyjskich walczących na kontynencie, jedynym nie okupowanym przez Niemców krajem stawiającym dalej opór, była Wielka Brytania.


Wprawdzie Imperium Brytyjskie było nadal potęgą militarną i gospodarczą, największe środki pochłaniała Marynarka Wojenna. Duży nacisk w końcu lat 30-tych położono również na rozwój lotnictwa, natomiast wojska lądowe były stosunkowo niewielkie. Wprawdzie udało się ewakuować z Francji większość żołnierzy angielskich, lecz cały ciężki sprzęt, działa, czołgi, samochody, pozostał na plażach Dunkierki. Zatem ciężar obrony wysp brytyjskich spoczywał na Flocie oraz Królewskich Siłach Powietrznych – Royal Air Force (RAF).

Wkrótce po kapitulacji Francji, w czerwcu 1940 r. Adolf Hitler przekonany, że Brytyjczycy nie mają wyjścia, przekazał kanałami dyplomatycznymi ofertę pokojową, sprowadzającą się do akceptacji przez Wielką Brytanię faktu hegemonii Niemiec w Europie. Spodziewał się, że oferta ta zostanie przyjęta, w związku z tym nie planował inwazji na Wyspy Brytyjskie. Jednak Winston Churchill, nowy premier Wielkiej Brytanii, ofertę tę odrzucił. Dumny Albion nie zamierzał skapitulować przed Niemcami, a premier obiecał Brytyjczykom w słynnym przemówieniu radiowym, „krew, pot, i łzy”.



Niemcy zaczęli zatem przygotowywać się do inwazji na wyspy brytyjskie. Tu jednak problemem była brytyjska flota i lotnictwo. Z pomocą Hitlerowi pośpieszył marszałek lotnictwa Herman Goering, który zadeklarował, że jego Luftwaffe szybko rozprawi się z brytyjskim lotnictwem. Gdyby Niemcy zapanowaliby nad angielskim niebem, nic nie przeszkodziłoby inwazji.
Słowa Goeringa nie były pustymi przechwałkami. Budowa potężnych sił powietrznych, tej osławionej Luftwaffe była jednym z priorytetów w zbrojeniach niemieckich przed wojną. W efekcie stworzono niezwykle skuteczne narzędzie wojny, wyposażone w nowoczesne samoloty i doskonale wyszkolonych pilotów - sfanatyzowanych młodych ludzi bezgranicznie wierzących w posłannictwo Niemiec do panowania nad światem. Takie samoloty, jak myśliwskie Messerschmit Me-109 i Me-110, bombowiec nurkujący Ju-89 „Stuka”, czy bombowiec Heinkel He-111, były bez wątpienia jednymi z najlepszych samolotów na świecie w tym okresie. Pierwsze zwycięstwa Luftwaffe odniesione były nad niebem Polski, Norwegii, Belgii, Holandii i Francji, i potwierdzały wiarę Niemiec w jej niezwyciężoność.


Jedyną obroną Wielkiej Brytanii był RAF, zwłaszcza Lotnictwo Myśliwskie – Fighter Command, dowodzone przez marszałka Hugha Dowdinga. Stosunek sił przemawiał jednoznacznie na korzyść Niemców. W momencie rozpoczęcia tej bitwy, w trzech Flotach Powietrznych, przewidzianych do rzucenia Anglii na kolana znajdowało się powietrznej 2660 samolotów, w tym 1080 myśliwców, 320 Stukasów, 1260 bombowców. RAF mógł tej potężnej sile przeciwstawić 754 myśliwce jednosilnikowe, 149 przestarzałych myśliwców dwusilnikowych, 560 samolotów bombowych. Jednak pomimo przewagi liczebnej Luftwaffe, Brytyjczycy nie byli bez szans. Już przed wojną bacznie obserwowali jakościowy i ilościowy rozwój Luftwaffe, i opracowali własne typy nowoczesnych myśliwców mogących dorównać osiągami maszynom niemieckim. Tak powstały dwa legendarne samoloty Supermarine „Spitfire” oraz Hawker „Hurricane”. Dysponując takimi maszynami, w wielu kategoriach przewyższającymi osiągami słynne „messerschmity”, mogli nawiązać równorzędną walkę. Ponadto, już przed wojną rozbudowano moce produkcyjne zakładów produkujących samoloty, dlatego możliwe było uzupełnianie ponoszonych strat w sprzęcie, w tempie pozwalającym na ich wyrównanie w nowych samolotach. Jednak niemiecką przewagę ilościową mogła zrównoważyć jedynie determinacja i doświadczenie. O ile tej pierwszej Anglikom nie brakowało, to z doświadczeniem było dużo gorzej. Jedynie niewielka część pilotów RAF miała doświadczenie z walk we Francji, większość to byli młodzi świeżo przeszkoleni piloci, którzy mieli się zmierzyć z pilotami mającymi wojenne doświadczenie, często jeszcze wyniesione z wojny domowej w Hiszpanii. Brytyjczycy mogli wykorzystywać także przewagę technologiczną jaką dawał im radar. Po raz pierwszy zastosowany w praktyce, umożliwiał orientację w powietrzu i pozwalał skierować siły Fighter Command dokładnie naprzeciwko nadlatujących bombowców Luftwaffe.


To powodowało, że rozpoczęta 10 lipca Bitwa o Anglię nie była, jak się Niemcom wydawało, grą „do jednej bramki”. Anglicy mogli się skutecznie bronić, i jak się okazało skutecznie wykorzystywali wszystkie elementy w których mieli przewagę.


Tekst: Paweł Piotrowski
Read More